Post z emigracji - część druga - pozytywy i londyński buzz



Odkąd jestem na emigracji mam wrażenie,ze dni lecą jeszcze szybciej niż w Polsce, pogoń dnia, szybkie tempo jest tutaj jeszcze bardziej rozkręcone niż gdzie indziej. A może mi się zdaje?

Ktoś kiedyś mi tutaj  powiedział,że  rok na emigracji to jak jeden miesiąc gdzie indziej - czas gna jak w kołowrotu ciagle nowych zdarzeń - ta monotonia jest raczej tutaj pozorna.


Tzw. buzz londyński daje sie mocno we znaki i próżno szukać cichego miejsca - choć przyznam się bez bicia,że rzadko szukam:) Po jakimś czasie się za nim tęskni:)

Przed właściwym postem ( wkrótce) o kosmetykach pragnęłam choć jeszcze jeden raz napisać Wam coś o emigracji i Londynie.






W pierwszym poście, który jakiś czas temu Wam zaserwowałam, było wszystko co na pierwszy raz warto wiedzieć by nie być rozgoryczonym przyjazdem tutaj.Post nr. 1 - klik

Drugi post jest raczej w pozytywnym tonie, a więc dlaczego wybieramy emigrację?


- po pierwsze dostajemy lepsze a może raczej inne, wciągające perspektywy, ba są to perspektywy tak totalnie inne,że  chwalenie za najprostsze rzeczy ( prozaiczne czasem) wydaje nam się dziwne i czasem nie na miejscu:)Ba czasem niepokojące czy czasem to nie trik? Haha, kto tutaj jest wie o czym mówię

- wychwalanie  prostych spraw - czy my Polacy umiemy to przyjmować? Ja mam z tym problem przyznaje:)W szkołach i miejscach pracy jest to w uk najgminnie stosowane tj. takie wzmacnianie Twojej osobowości, czasem nie zawsze wg. mnie procentuje ale lepsze niz ciagłe obsztorcowywanie.


- dalej idąc bycie uprzejmym dla każdego słynne how are you czasem doprowadza mnie do szału ale jest to aspekt szacunku dla drugiej osoby.Ale miejcie świadomość,że Anglicy są powierzchowni i czasem dwulicowi.

- zbieranie doświadczeń i  bycie dumnym ze swoich umiejetności - każda nawet najbanalniejsza rzecz jest tutaj na miarę złota - uwierz nie wszyscy tą cechę czy zdolność posiadają


- rynek pracy jest bardzo pojemny, mam wrażenie,że  z każdym głupim pomysłem można tutaj wystartować

-  nikt z nikogo sie nie śmieje a przynajmniej  mi się tak zdaje - głupie pytania są na poziomie dziennym, czasem naprawdę aż mnie zatyka, nie wiem z czego to wynika: głupoty czy po prostu lenistwa, ignorancji?
Wg mnie poziom edukacji w uk jest średni ( w zależnosci od szkoły) ale bardziej nastawiony na  tzw. stronę praktyczna by umieć sobie radzić w życiu w sensie fizyczym i umieć podstawowe rzeczy typu gotowanie, pływanie, analizowanie, kalkulacja - ja to nazywam szkołą przetrwania:)


- poziom specjalizacji chwilami daje mi do myślenia:)

- w uk rzuca się bardzo zautomatyzowanie pewnych spraw, ludźka strona pewnych urządzeń jest  spychana do podziemia:) Ale cóż  aglomeracja jest tak wielka,ze trudno wszystko ogarnąć

- proste zakupy - każda firma ma tutaj swoja siedzibę a marki prześcigają się w adorowaniu klienta

- dużo sie dzieje -  organizowane są mega wystawne eventy, uliczne, zaskakujące performance czy akcje np ostatnio mnie zaskoczyła akcja  london underground kiedy to zostawia się nowiutką książkę w metrze z adnotacja " przeczytaj a potem podaj dalej", można było nie tylko uprzyjemnić sobie podróż, rozkręcić swoje czytanie ale i wiąć udział w zabawie i wygrać złoty bilet na musical.
Inna akcja to  chipsy Walkers gdy automatem był żywy facet na wystawie:) I like it:) Londyn się bawi na całegoo zarówno w błahych sprawach jk i poważnych.


- i najważniejsza dla zakupoholiczek - dostęp i w miarę taniość niektórych rzeczy w stsosunku do zarobków:)Kosmetyki, ubrania, sprzęt.


To tak na szybko:)


Chętnie poczytam Wasze doświadczenia o życiu na emigracji bądź z Waszej zasłyszanej perspektywy.







Komentarze

  1. ja mieszkałam przez rok w Portugalii, miałam zostać dłużej, ale musiałam wrócić do Polski z powodów osobistych. kilka rzeczy mnie tam irytowało, ale czasami bardzo tęsknię za portugalskim podejściem do życia, życzliwością i tymi uśmiechami na ulicy. w Polsce, przynajmniej tu gdzie mieszkam, jest tak ponuro, każdy się gdzieś spieszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Portugalii nigdy nie bylam ale jesli klimat i ludzie sa podobni jak w Hiszpanii to bardzo mi to odpowiadalo, choc powolnosc w niektorych sprawach na codzien jest irytujaca:) Tutaj tez czasem ludzie przechodza obojetnie ale w Pl mam wrazenie ze jest czasem taka wrogosc w kontaktach tutaj raczej nie

      Usuń
    2. ok piszę jeszcze raz:D
      ja własnie przez tę powolność nie mogłabym tam mieszkać. nie zawsze było tak idealnie, dwa razy, a właściwie trzy, próbowano mnie oszukać, bo myśleli, że Polka nie zrozumie albo sobie nie sprawdzi:)) podobało mi się też to, że wciąż pytali mnie o Polskę. pominę, że większość Brazylijczyków myślała, że w Polsce mówimy po niemiecku. kiedyś zgubiłam sweter w Primarku, poszłam do informacji a tam się mna tak zajeli, ze czulam sie jak na spotkaniu jakiejs grupy terapeutycznej:) caly personel byl zaangazowany w poszukiwania, swetra nie znaleziono a ja dostalam bon rabatowy. jedna pani nie mowila po angielsku [ja wtedy ledwo mowilam po portugalsku], wiec po prostu glaskala mnie po rece. mnie to wtedy irytowalo, bo Portugalczycy maja zwyczaj dotykania ludzi, np w autobusie potrafil ktos obok mnie przejsc i poglaskac mnie po ramieniu, na szczescie sie do tego przyzwyczailam:) opowiadalam mojej mamie jak kiedys wyladowalam u lekarza, trzy dni po przyjezdzie do Portugalii, po portugalsku nie znalam ani slowa. wszyscy sie mna zajeli, na migi mi pokazywali gdzie mam isc. na koncu pielegniarka wziela mnie za reke i zaprowadzila do lekarza, bo oczywiscie nie zrozumialam jak mnie wolali:D mama mi mowila, ze widziala kiedys w polskiej przychodni obcokrajowca, z ktorym nikt sie nie mogl dogadac i wszyscy sie z niego smiali... ze taki swiatowiec a po polsku nie mowi,.,. i to nie bylo w zartach. przykre

      Usuń
    3. No prosze toz my niemieccy:) Ale sama widzisz jasne porownanie,ze sa bardzo przyjazni i staraja sie byc mega emaptyczni a u nas ech szkoda gadac, tylko wysmiewac sie umieja a daleko do ideałów, tutaj niektorzy Polacy w uk uwazaja ze powinno sie po polsku mowic:)

      A ta powolnosc rozumiem, co innego dla turysty a co innego dla mieszkanca:)

      Usuń
  2. Zgadzam się z Tobą we wszystkich punktach, jak już pisałam wcześniej mnie najbardziej irytuje tutaj ignorancja i brak wiedzy o podstawowych rzeczach, Anglicy są raczej przyzwyczajeni do rozwiązywania wszystkich spraw w łatwy sposób i na szybko, trochę to takie pójście na łatwiznę. Duża część z nich też nie ma żadnych ambicji zawodowych czy osobistych, dostają jedną pracę, albo idą do niej jak mają 15 lat na praktyki i zostają na zawsze, rzadko która osoba chce to zmienić, to jest wygoda, fakt, ale też rezygnacja z rozwoju osobistego poniekąd. No i czekanie na weekend, żeby iść do pubu wydać kasę zarobioną w tygodniu, ignorancja w opiece nad dziećmi, ach, dużo by wymieniać. Mimo wszystko jednak życie tutaj jest po prostu łatwiejsze, przyjemniejsze, można sobie na więcej pozwolić, można zrobić więcej, są szersze perspektywy, szczególnie, jeśli masz ambicje na więcej to nikt Ci nie podetnie skrzydeł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja oni sa bardzo leniwi i sa oportunistami po najmniejszej linii oporu:) Cale sedno, a odnosnie wychowania dzieci to mam wrazenie ze one sie same wychowuja ba nawet jedzenie im dawane jest w sklepie, w metrze etc.
      Co do ambicji - wlasnie to mam na mysli, jesli jestes zorientowana na rozwoj osobisty to Anglik bedzie Ci zazdroscil ale mozesz isc dalej - i to niekoniecznie po trupach, po prostu bijesz ich na glowe w wiedzy i umejetnosciach, ktore oni nie rozwijaja.

      Usuń
    2. Tak, dokładnie to mam na myśli. Wychowanie dzieci, a raczej jego brak to jest porażka na całej linii, chociaż wiesz, nie wszyscy to tak traktują, ale często widzę matkę z 4 dzieci, dzieciaki się wydzierają i biją, a ona się na nie drze i dalej gmera w telefonie, albo przez niego gada, nie chce mi się wierzyć, że robi to tylko w tej chwili, ale zawsze tak robi, jest zajęta własnymi sprawami a dzieci wychowują się same.
      A jeśli chodzi o pracę, zmianę miejsca zamieszkania to właśnie Anglik będzie Cię podziwiał, że chcesz coś zrobić, że chcesz się rozwijać, że chcesz iść do przodu, pogłębiać swoją wiedzę, czy nawet jeśli chcesz się przenieść do innego miasta (czyli też zrobić zmianę) to podziwiają to, bo oni są wygodni, przyzwyczajeni przeważnie do życia w jednym miejscu, zmian im się nie chce, póki mają pracę, gdzie mieszkać i coś do roboty po tej pracy to im jest wygodnie tak żyć. To trochę smutne, jak się na to patrzy z boku, ale tak jest.

      Usuń
    3. otoz to:) Mnie to czasem przeraza haha ale w sumie sa i plusy:) Anglicy a w zasadzie ludzie tu mieszkajacy generalnie sa leniwi, dlatego wszyscy ambitniejsi beda mieli tutaj dobrze - choc zauwazylas jak oni cenia swoj czas? Bardzo mi sie to podoba, nie daja sie wykorzystywac

      Usuń
    4. Czy cenią swój czas? Hmmm... U mnie w pracy powiem Ci szczerze że większość ma stawkę godzinową, to lenie patentowe będą siedzieć specjalnie długo, żeby godzinek mieć dużo, bo co z tego, że powierzoną im pracę można byłoby zrobić w 2 godziny? Oni będą ją robić w 5 godzin i nikt im nic nie powie. Ale może to tylko u mnie tak jest, bo Ci wspominałam kiedyś o mojej pracy. Wydaje mi się, że tam, gdzie masz określone godziny, np. od 9 do 17 (czy jakkolwiek inaczej) to to inaczej wygląda. No i lenie takie, że czasami aż boli jak się patrzy na ich ślimacze ruchy:))) Ale tak, tu się zgodzę, nie dadzą się wykorzystywać, chociaż to chyba też zależy od charakteru:)

      Usuń
    5. tak to tez jest powiazane z tym ich lenistwem niestety, rozciagaja swoje obowiazki w czasie:/ Sa bardzo powolni ale powolni moze z premedytacja? Stad zauwazylam ze kazda minuta jest dla nich pieniadzem, moja pracownica chcialaby miec zaplacone nawet za 10 min swojej domniemanej nadgodziny;) Tak naprawde niewiele zrobila przez caly dzien haha

      Usuń
    6. A ja właśnie myślałam,że praca do emerytury w jednym miejscu to plan Polaka:)
      Dużo leniwców i u nas jest i do tego brak szacunku do pracy:(

      Usuń
    7. haha Lesne runo ja mysle ze moze oni z UK wrocili?;) A tak powaznie powaznie to tutaj jest to na porzadku dziennym i tak sie zastanawiam na ile wato to od nich czerpac pewne przyzwyczajenia - ja to nazywam byc prawdziwym Brytolem;)

      Usuń
    8. Słyszę takie opowiesci od kuzynki,która pracuje w markecie i aż mi się włos jeży:( I ciekawe,że to nie tylko młodzi tacy są ale również 50+,którym teoretycznie ciężko znaleźć pracę a pozwalają sobie na różne akcje:(

      Usuń
    9. no to faktycznie:/ Lekkosc bytu

      Usuń
  3. Eh ja myślałam, że jak sobie wybiorę swój kierunek to z Polski nie będę musiała wyjeżdżać, niestety zagranico jak to mówią, mogę zarobić jako biochemik 10 razy więcej niż w Polsce... Dlatego czekam aż moja siostra urośnie i wyjeżdżam : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, fortuna przed Toba tutaj:) Nie wiem jak to jest ze studiami czy jednak nie musisz miec ich wyksztalcenia i jais papierow stad ale nie orientuje sie az tak:P

      Usuń
  4. Z tą przechodnią książką to i u nas się takie akcje zdarzały. Nie wiem czy mają ciąg dalszy, bo słyszałam o nich tylko w TV. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mieszkam w Londynie od paru lat i od Angoli właśnie nauczyłam się podejścia "jak nie ta praca to inna". Praca czy mieszkanie, zawsze można znaleźć inne. Zmieniają prace, przeprowadzają się kilka razy, rzucają pracę, żeby podróżować. Trochę mi to zajęło, ale już nie zamartwiam się "a jak mnie zwolnią":) No i w Polsce chyba nie pozwoliłabym sobie na rzucenie pracy (bo mi sie nie podoba) zanim znajdę drugą.

    Ale co do kosmetyków i ich cen to racja:) Dobija to mój portfel, a praca w rejonie Oxford St zdecydowanie nie pomaga:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OO takiego głosu mi brakowało:) Wiele od Angoli można sie nauczyc wlasnie takiej lekkosci bytu, nie zamartwiania sie choc majac dzieci mysle ze ciezko o taki punkt widzenia. A z ta praca chyba niekoniecznie tak latwo teraz w Londynie, przynajmniej na tyle ile mam rozeznanie. Ale jak to sie mowi dla chcacego i zdeterminowanego nic trudnego. Praca w rejonach centrum jest mega kuszaca haha, ale przynajmniej masz wszystko na oku:)

      Usuń
  6. Moja mama miała okazję wyjazdu do UK zaraz po maturze a więc początek lat 70-tych ale sama się bała a babcia nie zachęcała i dlatego zamiast w Harrodsie, zakupy robię w Biedronce:)

    Nie umiałabym żyć poza Polską ale jakby trzeba było,to umiem zacisnąć zęby i chyba bym dała rady:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj a widzisz, bylabys Brytolem:) Harrods przereklamowany nieco

      Usuń
  7. Brzmi zachęcająco to wszystko :) Nigdy nie myślałam w ten sposób o Londynie, ale tak to jest że z perspektywy turysty wszystko wygląda inaczej. W każdym razie podoba mi się określenie, że jest tam tanio w stosunku do zarobków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w miare taniosc do zarobkow:) Niektorych rzeczy tylko haha, mieszkania iutrzymanie jest w zasadzie dosc drogie:)

      Usuń
    2. Domyślam się :) Słyszałam, że ceny mieszkań przypominają norweskie.

      Usuń
  8. Mam rodzinę (dalszą) niedaleko Liverpool i często słyszę o beztrosce i głupocie młodych anglików. Na pracę nie narzekają, ale powoli myślą o powrocie. ciekawe czy się kiedyś zdecydują.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło jak się wypowiesz, ujawnisz i napiszesz mi co myślisz:)Wszystkie komentarze, dygresje czytam i staram się na nie odpowiadać.
Proszę nie zamieszczać spamu ani kryptoreklamy.

Popularne posty