Uwodzenie przez zapach - czyli jak sprzedawać przez zmysły i o mojej małej perełce prosto z Londynu :)
Dzisiaj inny niż dotychczas post, bo poświęcony zapachowi, i to wcale nie niszowemu czy mega eskluzywnemu a po prostu zapachowi z linii amerykańskiej marki Gilly Hicks.
Nie wiem czy wiele osób słyszało o tej marce, w UK a zwłaszcza w Londynie cieszy się niezwykłym powodzeniem, nie jest to nic zaskakującego, bowiem wszystkie amerykańskie koncerny szturmem zdobywają rynek angielski, a tym bardziej jeśli owa marka wchodzi w część koncernu Abercrombie and Fitch.
Gilly Hicks towarzyszy mi niemal od początku roku 2012 kiedy otworzono ich sklep w olbrzymim centrum handlowym w Westfieldzie.
Ich ciuchy ( chętnie Wam je pokażę, jeśli chcecie) zwłaszcza na początku bardzo tandetne, zmieniały i ewoluowały w swojej dziewczęcości i jakości, a dziewczyna surfera, dla której niejako szyto owe fatałaszki, zmieniła się w kobietę dynamiczną, pewną siebie,z piekna figura i nowoczesna filozofia życia, wiedącą czego chcieć od życia - przynajmniej ja tak odbieram Gilly Hicks:)
W uwodzicielsko zaciemnionym sklepie wchodzimy i odkrywamy cudowny świat morza , szum fal i obraz z telebimu wabi potencjalnych klientów do zapoznania się z wesołymi, kolorowymi ubraniami rodem z Californii i Sydney:)
Ja haczyk złapałam, a to za sprawą ewoluowania jakości i.... zapachu!!
Ten zapach zwany La Perouse wyczuwalny jest ledwo przekroczymy próg sklepu Gilly Hicks!!!
Każdy po jakimś czasie zastanawia się cóż to jest, spryskuja nim dywany, ciuchy w sklepie i wszystko na około, nie jest w żadnym stopniu męczący a mega , mega intrygujący, niepokojący i drzewny:)
Naprawdę rzadko lubię takie zapachy, owszem podoba mi sie - wzorem z Zary - zapach rozpylany w ich sklepach - to jest mega dobry sposób, by zwiększyć podaż na zakupy w sieciówkach, takie działanie na zmysły, na nasze ciało, woń:)
La Perouse uwiódł mnie na całego, swoją różano-bzowo-cedrową nutą i zapragnęłam go mieć.A uwielbiam cedr i bez:)
Nie wiem na ile jego przeznaczeniem będzie docelowo moje ciało, a na ile tylko ubrania czy pokój, ale mam go i niezmiernie się cieszę,że go nabyłam.
A musze przyznać,że bardzo nie lubię typowych amerykańskich zapachów, duszą mnie perfumy ukochanego Michael Korsa, nie znoszę Juicy Couture, Estee Lauder i Clinique- DKNY'owskich powtarzalności, że o innych amerykańskich perfumeryjnych wynalazkach nie wspomnę bo sa na jedno kopyto, i nie leżą mi w ogóle:(
A oto bohater dzisiejszego posta La Perouse :)\Znacie markę?
A wkrótce o.....
Nie wiem czy wiele osób słyszało o tej marce, w UK a zwłaszcza w Londynie cieszy się niezwykłym powodzeniem, nie jest to nic zaskakującego, bowiem wszystkie amerykańskie koncerny szturmem zdobywają rynek angielski, a tym bardziej jeśli owa marka wchodzi w część koncernu Abercrombie and Fitch.
Gilly Hicks towarzyszy mi niemal od początku roku 2012 kiedy otworzono ich sklep w olbrzymim centrum handlowym w Westfieldzie.
Ich ciuchy ( chętnie Wam je pokażę, jeśli chcecie) zwłaszcza na początku bardzo tandetne, zmieniały i ewoluowały w swojej dziewczęcości i jakości, a dziewczyna surfera, dla której niejako szyto owe fatałaszki, zmieniła się w kobietę dynamiczną, pewną siebie,z piekna figura i nowoczesna filozofia życia, wiedącą czego chcieć od życia - przynajmniej ja tak odbieram Gilly Hicks:)
W uwodzicielsko zaciemnionym sklepie wchodzimy i odkrywamy cudowny świat morza , szum fal i obraz z telebimu wabi potencjalnych klientów do zapoznania się z wesołymi, kolorowymi ubraniami rodem z Californii i Sydney:)
Ja haczyk złapałam, a to za sprawą ewoluowania jakości i.... zapachu!!
Ten zapach zwany La Perouse wyczuwalny jest ledwo przekroczymy próg sklepu Gilly Hicks!!!
Każdy po jakimś czasie zastanawia się cóż to jest, spryskuja nim dywany, ciuchy w sklepie i wszystko na około, nie jest w żadnym stopniu męczący a mega , mega intrygujący, niepokojący i drzewny:)
Naprawdę rzadko lubię takie zapachy, owszem podoba mi sie - wzorem z Zary - zapach rozpylany w ich sklepach - to jest mega dobry sposób, by zwiększyć podaż na zakupy w sieciówkach, takie działanie na zmysły, na nasze ciało, woń:)
La Perouse uwiódł mnie na całego, swoją różano-bzowo-cedrową nutą i zapragnęłam go mieć.A uwielbiam cedr i bez:)
Nie wiem na ile jego przeznaczeniem będzie docelowo moje ciało, a na ile tylko ubrania czy pokój, ale mam go i niezmiernie się cieszę,że go nabyłam.
A musze przyznać,że bardzo nie lubię typowych amerykańskich zapachów, duszą mnie perfumy ukochanego Michael Korsa, nie znoszę Juicy Couture, Estee Lauder i Clinique- DKNY'owskich powtarzalności, że o innych amerykańskich perfumeryjnych wynalazkach nie wspomnę bo sa na jedno kopyto, i nie leżą mi w ogóle:(
A oto bohater dzisiejszego posta La Perouse :)\Znacie markę?
A wkrótce o.....
nie znam pierwsze widzę :)
OdpowiedzUsuńa tak apropo zapachu w sklepie, to pierwszy jaki mi przychodzi do głowy, to Kazar :)
dokładnie :) Kazar:)
UsuńKazar jest dla mnie mało fajny choć markę lubię:) Choc kazarowe cudo to raczej zapach do wnetrz i taki mega mocnyyy
UsuńDla mnie zapach wychodzący z Kazaru odstręczał od zakupów.
Usuńmnie tez, zawsze głowa mnie bolała:/
Usuńtego zapachu nie znam znikąd :/ u mnie też kolejny cień GA :D
OdpowiedzUsuńoj Armanki sa cudne <3
Usuńnie znam. Ale lubiłam kiedyś nielubiany przez ciebie Clinique happy ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy byl najlepszy, reszta to juz kombinacje ;)Dkny kombinuje z jablkami np a Clinique wypuszcza kolejne happy hehe
UsuńNie znam tego zapachu. Uwielbiam zapach bzu, zapachu cedru nie kojarzę. DKNY lubię ten zielony, ale ostatnio jestem wierna Chloe. :)
OdpowiedzUsuńja bez kocham:) Chloe jest specyficzny i ponadczasowy
Usuńnie znam, ale po przeczytaniu Twojego opisu już zaczynam żałować;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
jak będziesz w ich sklepie poczujesz;)
UsuńThis was a actually very superior submit. In theory I'd wish to write like this also - getting time and actual effort to make a wonderful piece of writing but what can I say I procrastinate alot and by no means seem to obtain a thing done.
OdpowiedzUsuńBig Decathlon Games
Pierwszy raz słyszę o tym zapachu ale na myśl przychodzi mi zapach ze sklepu Massimo Dutti. Z pewnością by mi się spodobał:) Ostatnio pytałaś na FB o plany kosmetyczne na przyszły rok, nic mnie jakoś zbytnio nie porywa nawet nowa naked 3 UD ale za to Smashbox Full Exposure o tak. Ponad to w przyszłym roku stawiam na zapachy:) pomału się rozkręcam. I tak jak w 2013 głównie kupowałam kolorówkę i pielęgnację tak w przyszłym stawiam głównie na perfumy:) rzecz jasna pielęgnacja i kolorówka podstawowa być musi :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twoich Armanków ;)
tez lubię z MD, te włsoekie marki bardzo dbają o zaplecze zapachowe hehe
UsuńTeraz to oczywiście próbuję podejrzeć co za kosmetyki od GA przybyły w twe progi.
OdpowiedzUsuńhihi, będzie post:)
UsuńStradivarius ma fajowy zapach unoszący się w sklepach. Paka Armaniusza wygląda bosko.
OdpowiedzUsuńooo tak, uwielbiam zapach ze Stradivariusa:)
Usuń